Wieczór poświęcony 100 leciu urodzin Mariana Hemara

Repertuar Teatru 1958-1998

Kalendarz na 2005 rok



  • Lwów. 26 sierpnia 2004. Po długich i ciężkich cierpieniach zmarła w lwowskim szpitalu Jolanta Martynowicz, niezapomniana, wspaniała aktorka Polskiego Teatru Ludowego. Pogrzeb odbył się w sobotę, 28 sierpnia. Została pochowana na cmentarzu Janowskim, w kwaterze 12.

Źycie – poświęcenie

W tej chwili tak bolesnej dla wszystkich, którzy znali i podziwiali talent i osobowość Jolanty Martynowicz z niedalekiej przecież odległości czasowej widać, jak całe Jej życie było jednym wielkim poświęceniem dla innych i dla sztuki. Ostatnie lata dzieliła między swoją ukochaną scenę polskiego Teatru we Lwowie , z którą była związana nierozerwalnie od chwili debiutu w 1958 roku i opiekę nad starą Matką.

Dosłownie z zegarkiem w ręku, o dziwo, nadążała we wszystkim, pamiętając przy okazji o urodzinach, imieninach i innych ważnych rocznicach swoich bliższych i dalszych przyjaciół, znajdując dla każdego osobne słowa pełne serdeczności i miłości.

Urodzona we Lwowie na górnym Łyczakowie w czasie wojny przeżyła trudne i biedne dzieciństwo a przecież potrafiła z powodzeniem zakończyć szkołę, później pracować i uczyć się na Politechnice, utrzymując rodzinę, której była motorem, alfą i omegą, a równocześnie zabłysnąć na scenie przez tyle lat stwarzając cały szereg niepowtarzalnych kreacji aktorskich od tytułowej roli w sztuce G.Zapolskiej „Panna Maliczewska”, na legendarnej Kasandrze z dramatu J. Kochanowskiego „Odprawa posłów greckich” kończąc.

Jej niepowtarzalny wdzięk i uroda zjednywały sobie rzesze widzów. Pozostając osobą samotną uniosła ze sobą jakąś tajemnicę i zagadkę. I choć wychowana w warunkach skromnych i nieomal ubogich była prawdziwą arystokratką ducha o wyrobionym smaku. A wszystko to dzięki wielkiej pracy i szerokim zainteresowaniom – podczas licznych podróży służbowych, była przecież cenionym inżynierem – ekonomistą fabryki autobusów we Lwowie, nie opuszczała żadnej okazji aby zwiedzać muzea, teatry, poznawać inne realia. Z zachwytem opowiadała o swojej podróży do Armenii – Erywania i Eczmiadzina – swojej dalekiej jeszcze jednej Ojczyzny, bo płynęła w niej i krew ormiańska po ojcu Władysławie, a od strony matki i dziadków Rolle – krew francuska, ale w tym stopie narodowościowym była Polką, kochającą głęboko swoją Ojczyznę, jej kulturę, swoje rodzinne miasto i jego bogactwo, które współtworzyła.

Często się mówi, że nie ma ludzi niezastąpionych – co jest po części prawdą, inaczej rozwój świata stanąłby na miejscu – ale z odejściem pewnych ludzi kończą się epoki i okresy – niepowtarzalne – starajmy się ocalać je od zapomnienia. Postać Jolanty Martynowicz ocalała na fragmentach filmów, taśmach radiowych i fotografiach, które pomogą nam przedłużyć jej życie.

Jedna z jej pierwszych bohaterek scenicznych - młodziutka aktorka Stefcia Maliczewska mówiła – „najważniejsze w balecie są nogi, w operze gardło, a w dramacie ślipia” – Jola kończąc swoją dramatyczną walkę o życie rozmawiała z nami już wyłącznie oczami.

W imieniu zespołu Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie składam serdeczne podziękowania wszystkim, którzy pomogli nam walczyć o życie i zdrowie naszej koleżanki Joli Martynowicz, a są nimi:

Składam podziękowanie wszystkim wspomnianym ludziom – wolontariuszom, którzy trzymali wraz z nami straż do końca.

Zbigniew Chrzanowski, dyrektor Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie



Lwów. Marzec 2004. Premiera "Dwóch Panów B" Mariana Hemara

Najbliższe plany Teatru: