List Andrzeja Pawłowskiego do Jacka Kuronia, opublikowany w numerze 3 kwartalnika Cracovia Leopolis

Jacek Kuroń
Rozumiem gniew Ukraińców
Gazeta Wyborcza 22.05.2002.



http://www1.gazeta.pl/wyborcza/1,34475,846432.html

Miejmy odwagę przyznać - w konflikcie o Cmentarzu Orląt nie idzie o napisy. Chodzi o to, że lwowski panteon to symbol triumfu polskiego oręża w sercu Ukrainy. Więc jeśli już coś chcemy dopisać, to dopiszmy w dwóch językach: bohatersko poległym w walce o niepodległą Polskę... Ukrainę... w bratobójczej walce

Urodziłem i wychowałem się we Lwowie, tam do dziesiątego roku życia mieszkałem. Kolumnadę Cmentarza Orląt mam cały czas w oczach, widać ją było z różnych punktów miasta, dominowała nad nim. Oczywiście wychowywano mnie w kulcie Orląt Lwowskich, co nie przeszkadzało, że we wczesnym dzieciństwie kolegowałem się z Ukraińcami. Konflikt polsko-ukraiński nabrzmiały przed wojną był bardzo żywy we Lwowie. Wojna go jeszcze zaostrzyła. Myślę, że to, czego nam wówczas, a teraz zresztą również, brakowało, to świadomości, że Ukraińcy i Polacy, żyli, żyją i będą żyli na tych ziemiach we wspólnej ojczyźnie. Ta właśnie kwestia wydaje mi się najważniejsza dla zrozumienia zarówno wzajemnej wrogości, jak i wzajemnej bliskości. Mój ojciec pochodził z Zagłębia Dąbrowskiego, dzięki temu miał na sprawy polsko-ukraińskie spojrzenie z zewnątrz i stąd zrodziła się jego żywiołowa proukraińskość, czego już nie mogłem nauczyć się od rodziny ze strony mamy pochodzącej z tych właśnie stron. A było i tak, że mężowie moich ciotek nauczycielek byli byłymi Ukraińcami, bo oni, wchodząc w inteligencję polską, zacierali swoje ukraińskie korzenie. Miałem wujka straszliwie proendeckiego, z którym poważnie ścierałem się w sprawach ukraińskich, a który dopiero bardzo już stary, powiedział mi, no cóż my należymy do tych, co gente Ruthenus natione Polonus [z pochodzenia Rusini, z narodowości Polacy - red.]. Po raz pierwszy przyznał się, że jest Ukraińcem. To pokazuje też sytuację Ukraińców na tych terenach.

Polska zdradziła Ukrainę

W momencie gdy w 1918 r. odradzała się Polska, Litwa, Czechosłowacja i mogła odrodzić się Ukraina, nie umieliśmy się ze sobą porozumieć, więc wojna na wszystkich tych granicach była nieuchronna. To była straszliwa zapowiedź klęski 1939 r.

Wojna 1918 r. o Lwów musiała wybuchnąć, gdyż Lwów, można to śmiało powiedzieć, był sercem Ukrainy, to tam ze względu na liberalizm CK Austrii, rozwijały się ukraińskie niepodległościowe instytucje i instytucje życia naukowego i społecznego. Polskie również i z tego samego powodu. Tak jak po polskiej stronie istniało tam stowarzyszenie Sokół, to po ukraińskiej Sokił, tam brał swój początek ukraiński Płast i polskie harcerstwo, istniały oddziały strzelców Piłsudskiego, a po ukraińskiej stronie Strzelców Siczowych. Był polski uniwersytet, ale też Naukowe Stowarzyszenie im. Tarasa Szewczenki, które faktycznie pełniło rolę ukraińskiego uniwersytetu.

Nie można było budować niepodległej Ukrainy bez Lwowa, Polskę było łatwiej, bo mieliśmy również Kraków, choć Lwów odgrywał bardzo ważną rolę i był też w pewnym sensie sercem powojennej Polski w dużej mierze dzięki wojnie z 1918 r. Tamtą wojnę Polacy musieli wygrać, nie tylko dlatego, jak mówi Jurij Andruchowycz, że byli u siebie - bo rzeczywiście miasto było zamieszkane w zdecydowanej większości przez Polaków, którzy je dobrze znali. Wygrano też dlatego, że do konfliktu po stronie polskiej włączyła się dobrze wyekwipowana i wyszkolona we Francji Armia Hallera, dodam, że wbrew umowom międzynarodowym. Akurat ta armia, sformowana na Zachodzie, miała zastrzeżone, że nie weźmie udziału w walkach polsko-ukraińskich. Ale udział wzięła i to przesądziło o wyniku tej wojny.

Była to więc, jakby na to nie patrzeć, kolejna wojna bratobójcza, kolejna wojna w rodzinie i kolejny gwóźdź do trumny RP i Ukrainy. Ale wojna 1918 r. musiała być. Potem wojska ukraińskie Petlury w porozumieniu z Piłsudskim wzięły udział w wojnie z bolszewikami. A podpisując Traktat Ryski, Polska zdradziła te wojska i Ukrainę.

Warto też pamiętać, że Piłsudski, podpisując umowę z Petlurą, wyznaczył teren niepodległej Ukrainy za Zbruczem i czekał na powstanie, bo spodziewał się ukraińskiego powstania na zapleczu, ale ono nie mogło wybuchnąć, ukraińskie siły niepodległościowe były lepiej zorganizowane, posiadały realne zaplecze tu, w Galicji. Stąd można było zaczynać odrodzenie narodowe, tu wcześniej ono się zaczęło - tylko, że było antypolskie.

Po Traktacie Ryskim Piłsudski pojechał do Szczypiorna, gdzie byli internowani żołnierze Petlury, gdzie powiedział: "Panowie Ukraińcy, ja was przepraszam".

Nie o cmentarz się kłócimy

Ale we Lwowie stanął Cmentarz Orląt Lwowskich i po dzień dzisiejszy wygląda, że się o ten cmentarz kłócimy. A to nie prawda, my nie o cmentarz się kłócimy. My się kłócimy o coś całkiem innego. We Lwowie w związku z bratobójczą wojną polsko-ukraińską ustawiono monument triumfu oręża polskiego. Nie pod Warszawą, dla uświęcenia bitwy o Warszawę, która przesadziła losy wojny z 1920 r. i o niepodległości Polski, ale we Lwowie! W odpowiedzi na doświadczenie bratobójczej wojny, która według mnie zapowiedziała to, co się stało w 1939 r.

Rachunek wzajemnych krzywd można robić długo.

Przypadkiem jestem Polakiem - przypadkiem, bo się nim urodziłem, to było mi dane, więc myślę, że stać mnie na to, żeby powiedzieć, że jakby tego rachunku nie robić, to prawdą jest to, co mówią Ukraińcy. Ukraina Polski nigdy nie pozbawiła niepodległości, a Polska Ukrainę na pewno dwa razy i ten drugi raz to było w 1918 r., gdy w następstwie wojny z Polską padła Zachodnio-Ukraińska Republika Ludowa. Ukraińcy mówią, że tych wypadków było więcej, ale myślę, że te dwa, to też nie mało. Traktat Ryski był niewątpliwym rozbiorem Ukrainy.

Cały ten krzyk, który się rozległ teraz w mediach, że nie rozumiemy, czemu radni miasta Lwowa wciąż coś mają do zarzucenia w sprawie Cmentarza Orląt, jest infantylny. Ani Ukraińcom, ani nam Polakom nie idzie o te napisy. Miejmy odwagę to powiedzieć. Przecież lwowskim radnym nie o to chodzi, że tam są niewłaściwe przymiotniki: o "niepodległą" Polskę, czy "bohatersko zginęli", i my wiemy, że przyczyny są inne. Jasne jest, że w bratobójczej wojnie po obu stronach polegli ludzie w bohaterskiej walce i po obu stronach walczono o niepodległość. Chodzi o to, że zmuszamy Ukraińców do zaakceptowania, aby ten panteon triumfu oręża polskiego stał w mieście, które oni uważają za serce Ukrainy, aby przypominał im o tamtej klęsce z 1918 r. W Polsce nie ma w żadnym miejscu i w żadnym mieście panteonu triumfu oręża niemieckiego, rosyjskiego czy żadnego innego. Polska by się na to nie zgodziła.

Polska mówi - nie

Po obu stronach granicy polsko-ukraińskiej są groby i polskie, i ukraińskie. I po obu stronach mamy straszne kłopoty z upamiętnieniem zmarłych. Przypomnę kilka przykładów po polskiej stronie, o których dziś pisząc i mówiąc o cmentarzu Orląt, nikt nie wspomina. Przypomnijmy sobie, z jakim trudem, nie na pograniczu, ale w Kaliszu, Krakowie, odnawiano pomniki żołnierzy Petlury, sojuszników (sic!) Piłsudskiego.

W Kaliszu zrobiono mało, ale przynajmniej część z tego, co należy zrobić, choć Ukraińcy zapewne chcieliby, aby odnowiono całość. Są jednak miejsca, gdzie od lat zgłaszane postulaty ugrzęzły, jak np. w Łańcucie, Wadowicach czy Strzałkowie. W tych miejscach przed wojną istniały cmentarze, na których chowano od kilkuset do kilku tysięcy ukraińskich wojskowych - często generałów, podoficerów, szeregowych żołnierzy oraz cywilów, stały tam pomniki. Teraz pozostały zniszczone krzyże, krzaki, trawa... Nikogo w Polsce nie dziwiło, że Rada Ochrony Pamięci domaga się od Związku Ukraińców, by napisy na pomnikach, i to nie tylko, jak się u nas powszechnie uważa pomnikach UPA, a ukraińskich cywilnych ofiar konfliktu z lat 1944-1947, były dwujęzyczne. A we Lwowie czemuś to razi.

W lipcu 2000 r. zaplanowano pochówek żołnierzy UPA, ekshumowanych z dołów w Birczy i Lisznej, strona ukraińska prosiła premiera Buzka i marszałka Płażyńskiego o przesunięcie terminu pochówku o tydzień, polska strona nie uznała za stosowne zgodzić się. I to po tym, jak szczątki z Lisznej leżały w Zakładzie Medycyny Sądowej w Rzeszowie osiem lat, z Birczy dwa lata, bo nie było zgody na pochówek. W 1918 r. w obozie w Wadowicach przetrzymywano 15 tys. internowanych Ukraińców z Galicji, ponoć około 1,5 tys. z nich zmarło z chorób, niedożywienia - czy mamy tam jakieś upamiętnienie?... Jest jeszcze Łańcut, gdzie z odsłoniętego w 1937 r. ukraińskiego pomnika w 1974 roku zdjęto napis o pochowanych tam Ukraińcach, a dodano o żołnierzach polskich.

Ściana nienawiści

Za każdym razem, bo we wszystkich tych sprawach interweniowałem, stawałem wobec ściany niezrozumienia i nienawiści; ludność miejscowa nie chciała się zgodzić na pochówek żołnierzy UPA, bohatersko poległych i w walce o niepodległość - tylko że byli to Ukraińcy bohatersko polegli w walce o niepodległość Ukrainy.

Ale to nie wszystko, przypomnijmy w moim odczuciu coś znacznie gorszego. W polskim obozie koncentracyjnym w Jaworznie więziono w latach 1947-49 Ukraińców, przedtem Niemców, potem nieletnich z polskiego podziemia niepodległościowego, ale przede wszystkim Ukraińców. Większość więziono bez wyroków, tylko podejrzanych o współpracę lub pomoc UPA, w tym wiele kobiet, nieletnich, księży. Zginęło tam 161 osób, więziono prawie 4 tys. I my, Polacy dobrej woli, wraz ze Związkiem Ukraińców w Polsce od dziesięciu lat walczymy o przyznanie odszkodowań, ulg w opiece lekarskiej dla byłych więźniów Jaworzna, dziś w większości ludzi starych - bezskutecznie. Pozostało przy życiu 168 osób więzionych bez wyroków sądowych w tym obozie. Od lat nie możemy się doprosić, słyszymy oficjalnie lub nieoficjalnie, że być może byli to jednak UP-owcy, że nie należy im się!

Wspólna ojczyzna Więc nie róbmy - my Polacy - zdziwionych min! Mówmy wprost, że ważny jest dla nas ten panteon, nie mówmy o jakiś napisach, słowach, to infantylne, w każdym razie po polskiej stronie. Ukraińców rozumiem, im jest niezręcznie, idzie o wielką politykę, Polska jest dla Ukrainy olbrzymią szansą polityczną w drodze do Europy, więc jest to forma uniku, jakby tu jak najmniej urazić Polskę, a jednocześnie ocalić swoją dumę.

Nie proponuję, aby zburzyć ten panteon, już nic nie burzmy, ale spróbujmy zrozumieć się wzajemnie. Spróbujmy sobie wyobrazić, że taki panteon stoi w Przemyślu i jest on upamiętnieniem zwycięstwa oręża ukraińskiego! Jeśli już coś chcemy dopisywać, to może strona polska zgodziłaby się napisać w dwóch językach: Bohatersko poległym w walce o niepodległą Polskę...Ukrainę... w bratobójczej walce.

Lepiej nie stawiajmy panteonów po żadnej stronie, uczcijmy pamięć poległych w zadumie nad tragedią, losami ludzi tam żyjących i ze świadomością, że to jest nasza wspólna ojczyzna, po obu stronach tak czy inaczej postawionej granicy - wspólna ojczyzna Polaków, Ukraińców, dla każdego z nas to jest jego ojczyzna.

Notowała Iza Chruślińska


Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl - 2002 © Agora SA
Powrót
Licznik