LWÓW I JEGO MIESZKAŃCY

Wydanie specjalne tygodnika Przekrój

(1991)

Jacek Szczerbiński

U PROGU ŚWIETNOŚCI

W początkach XIX stulecia Lwów był miastem w gruncie rzeczy prowincjonalnym.

Niemało przyczyniła się do tego polityka austriackiego zaborcy, dla którego był to jedynie jeden z wielu ośrodków na terenie monarchii. Po upadku Rzeczypospolitej życie polityczne i kulturalne przeniosło się do Wilna i Krakowa, który po kongresie wiedeńskim zaczął się prężnie rozwijać jako Wolne Miasto.

„Przez lat przeszło pięćdziesiąt — pisał w pamiętniku Władysław Zawadzki — od chwili przejścia pod rządy austriackie, nie ma Galicja żadnego ruchu umysłowego, żadnej literatury. Lwów, małe miasteczko wojewódzkie, stawszy się stolicą prowincji, nie posiadał żadnych zgoła warunków, aby mógł być ogniskiem nauk i literatury. Nie było w nim ani tradycji akademickich, ani towarzystw uczonych, ani koronowanego mecenasa". 
W 1844 r. Lwów liczył zaledwie 65 647 mieszkańców, w tym ok. 2 tys. przedstawicieli zawodów umysłowych. 
W 1855 r. było już 70 384 mieszkańców i ok. 3 tys. inteligencji, 
w 1888 r. — 103 422
w 1910 r. Lwów przekroczył liczbę 200 tys. mieszkańców.

Dopiero w epoce autonomii po 1867 r. powstał obraz miasta, który przekazuje historiografia — miasta muzeów, teatrów, prężnego środowiska naukowego, miasta wielkiej literatury i wybitnych dokonań artystycznych, miasta urzekającego swą atmosferą.

Korzeni tego zjawiska należy szukać właśnie w epoce romantycznych zrywów, epoce we Lwowie prawie zapomnianej.

Wszak to w pierwszej połowie III XIX w. powstała skarbnica narodowej mądrości i jednocześnie ostoja polskości w zalewie niemczyzny — Zakład Narodowy im. Ossolińskich powołany przez Józefa Maksymiliana hr. Ossolińskiego w 1817 r. Rozpoczął on działalność po śmierci fundatora w 1827 r. Kierowany był w początkowym okresie przez księdza Franciszka Siarczyńskiego, człowieka niebywałej mądrości, uczestnika obiadów czwartkowych, historyka i geografa, byłego wykładowcę Collegium Nobilium, członka Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. To w murach Ossolineum, dawnego pokarmelickiego kościoła, drukowano w latach trzydziestych dzieła Mickiewicza, Słowackiego, Niemcewicza, za co spotkały Zakład policyjne represje, aż po uwięzienie jego dyrektora, Konstantego Słotwińskiego. Akcja zbierania książek do biblioteki Zakładu stała się swoistą manifestacją daru narodowego i nie było bodajże nikogo w całej Galicji, kto nie zasiliłby choć jednym dziełem narodowego księgozbioru. To tu wreszcie rodziła się polska szkoła historyczna pod piórem znakomitego Karola Szajnochy („Jadwiga i Jagiełło" wyd. 1849 r.) i twórcy wiekopomnego wydania „Pomników Dziejowych Polski" (wyd. 1864 r.) Augusta Bielowskiego.

W murach Ossolineum odbyła się pierwsza we Lwowie wystawa obrazów w 1837 r., dająca początek lwowskiej galerii. Coroczne sprawozdania z działalności Ossolineum w dniu 12 października gromadziły cały lwowski świat intelektualny na naukowych rozważaniach i była to przez wiele lat bodaj jedyna polska narodowa inicjatywa publiczna we Lwowie. Wszystkie te działania kreowały Ossolineum na instytucję narodową, pielęgnującą polskość wbrew intencjom zaborcy. Prawie wszystkie wybitne lwowskie postaci życia intelektualnego i kulturalnego zetknęły się z tą instytucją, pracując tam krócej lub dłużej, korzystając ze stypendium Zakładu bądź debiutując literacko na łamach „Czasopisma Ossolineum" (później „Biblioteka Ossolińskich"). To tu właśnie zdobyli największą, prawdziwie naukową sławę jego pracownicy: kustosz Karol Szajnocha (1818—1868) i dyrektor August Bielowski (1806—1876), mimo iż nie skończyli uniwersyteckich studiów z powodu swej spiskowej działalności.

Podobną jak Ossolineum rolę spełniał w okresie największego ucisku austriackiego teatr polski we Lwowie. Założył go w 1809 r., w czasie zajęcia Lwowa przez wojsko polskie (stała scena powstała w 1817 r.), Jan Nepomucen Kamiński (1777—1855). Przez cały wszakże okres do 1871 r. teatr polski był jedynie gościem na monopolistycznej (teatr niemiecki miał specjalny przywilej cesarski) scenie niemieckiej i musiał oddawać z tej racji znaczną część swych dochodów. Kamiński, uczeń Bogusławskiego, syn ubogiego zarządcy, wybitnie zdolny, niezmordowany tłumacz i adaptator utworów scenicznych, autor, filozof, jeden z pierwszych w Polsce entuzjastów Hegla, dziennikarz, redaktor popularnych „Rozmaitości" — dodatku tygodniowego do „Gazety Lwowskiej", wreszcie entuzjasta teatru, staje w rzędzie luminarzy kultury polskiej okresu porozbiorowego. Był jednym z pierwszych tłumaczy dzieł Shakespeare'a wystawianych na ziemiach polskich, choć zmieniał zakończenia niektórych sztuk, pozostawiając np. Hamleta przy życiu. To on tłumaczył i adaptował dla potrzeb teatru utwory Schillera i Goethego. Był autorem wielu sławnych inscenizacji, jak: „Zabobon, czyli Krakowiacy i Górale" czy „Staroświecczyzna i postęp czasu". Mało kto pamięta, że to Kamiński był autorem wielu słynnych, rymowanych kupletów, które, umykając cenzurze, niezmiennie elektryzowały publiczność teatrów całego kraju. To on tworzył liczne wiersze i pieśni, z których „Walecznych tysiąc" jest bodaj najbardziej znaną.

On wreszcie wprowadził na lwowską scenę utwory Aleksandra hr. Fredry, a aktorzy przez niego kształceni stali się mistrzami Fredrowskich komedii. Jan Nepomucen Nowakowski (1796— 1865) i Witalis Smochowski byli tak wspaniałymi odtwórcami tych ról, że hr. Aleksander zapraszał ich na salony, co w dobie powszechnej dość pogardy arystokratów dla zawodu „komedianta" było ewenementem. Z pewnością znaczną liczbę swych utworów pisał Fredro wręcz „pod swych ulubionych wykonawców". Można sądzić nawet, że sławna „Zemsta" była stworzona właśnie dla tych niezaprzeczalnych mistrzów kontuszowych, zamaszystych ról. Ich legenda przetrwała w teatrze lwowskim do końca wieku.

Wśród wielkich był też Bogumił Dawison (1818—1872). Sprowadzony z Warszawy przez Stanisława hr. Skarbka w 1839 r. do nowo otwieranego (1842) gmachu teatralnego, stał się na wiele lat przed Heleną Modrzejewską sławą na skalę światową. Wybitnie zdolny — grał w 8 językach. Sceny Europy podbił jako najgenialniejszy odtwórca tragedii Shakespeare'a. Zmarł co prawda w obłędzie, w Dreźnie, ale to być może on wyznaczył drogę debiutującej we Lwowie w 1862 r. Helenie Modrzejewskiej. Dziś, niestety, i ta postać jest już prawie zapomniana.

Świat muzyki również wydał we Lwowie postacie sławne. Karol Lipiński (1790—1861), wirtuoz skrzypiec, już w 10 roku życia był skrzypkiem orkiestry teatru lwowskiego. Porównywany z Paganinim, udatnie z nim rywalizował. Pojedynek skrzypcowy z wielkim włoskim mistrzem w 1829 r. w Warszawie przyniósł Lipińskiemu niemałą sławę w Europie. Materiały do jego życiorysu leżą po dziś dzień w lwowskich murach Ossolineum.

Tak jak Lipiński Lwów opuścił, tak wzbogacił miasto swym przybyciem Karol Mikuli (1819—1897). Rumun z pochodzenia, uczeń Fryderyka Chopina i pierwszy wydawca jego utworów, rozpropagował muzykę swego mistrza w mieście nad Pełtwią i na wszystkich ziemiach polskich, a jego zasługi dla życia muzycznego we Lwowie są do dziś nie do przecenienia. Jako dyrektor Lwowskiego Towarzystwa Muzycznego od 1858 r. rozwinął jego działalność i założył lwowskie konserwatorium. Jego uczniem  była osoba tak wybitna, jak Mieczysław Sołtys (1863—1929), profesor i dyrektor lwowskiego konserwatorium.

W szkole malarskiej Jana Kantego Maszkowskiego (1794—1865) kształcili się malarze tak znani, jak: Juliusz Kossak, Artur Grottger i najwybitniejszy portrecista epoki — Henryk Rodakowski. Maszkowski był ojcem Karola — rektora Politechniki Lwowskiej, Rafała — słynnego w Europie dyrygenta, i Marcelego — zmarłego młodo malarza lwowskiego. Z grona zapomnianych dziś lwowskich mistrzów pędzla należy z pewnością przypomnieć: Franciszka Tepę (1828—1889) — przyjaciela W. Gersona i J. Kossaka, Aleksandra Raczyńskiego (1822— 1889) — twórcę cyklów portretowych znanych osobistości lwowskich, Kornelego Szlegla (1819— 1870) — jednego z założycieli lwowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych (1867), Karola Schweikarta — całkowicie spolonizowanego wittenberczyka osiadłego we Lwowie w 1802 r. i znanego w całej Galicji portrecistę — Alojzego Reichana (1808—1860), protoplastę znanego lwowskiego malarskiego rodu.

Rzeźba lwowska przeżywała w pierwszej połowie wieku XIX niebywały rozkwit, czego owoce po dziś dzień można podziwiać w architektonicznym obliczu miasta i na łyczakowskiej nekropolii. Wystarczy tu przypomnieć zasłużonych w tej dziedzinie: Antona (1790—1836), Jana (1793—1856) i Leopolda (1833— 1888) Schimserów oraz wnuka Jana Schimsera, Juliana Markowskiego (1846—1903) — twórcę pomników Bartosza Głowackiego i Jana Kilińskiego.


        
Od lewej:
  1. Jan Dobrzański, ur. 1820 w Czarnej k. Sanoka. Dziennikarz, dyrektor teatru lwowskiego w latach 1875-1881 i 1883-1886. Przywódca rewolucji w 1846 we Lwowie
  2. Adam Asnyk ok. 1890 r.... Był jednym z założycieli Towarzystwa Szkoły Ludowej
  3. Rodzina Staffów. Franciszek i Leopoldyna wraz z dziećmi. Od prawej: Milada Julia, Adelajda Agnieszka, LEOPOLD HENRYK, Ludwik Maria, Alfred Władysław. Franciszek Staff z Moraw miał pracownię cukierniczą we własnym domu. (z listu Lidii i Feliksa Staniszewskich)


Obok nich tworzyli we Lwowie: Cyprian Godebski (1835—1909) — wnuk sławnego poety legionowego oraz jego przyjaciel z Paryża, który osiadł we Lwowie, Abel Maria Perier (1825—1881) — twórca m. in. nagrobnego pomnika Walerego Łozińskiego. Nie można też zapomnieć o Pawle Eutele (1804— 1889) — nieznanego pochodzenia rzeźbiarzu, którego dziełem są liczne rzeźby nagrobne, a zwłaszcza ozdoby kamienic i kościołów lwowskich.

A świat literacki? To tu działał najwybitniejszy galicyjski dziennikarz tej epoki — Jan Dobrzański (1820—1886). Bez jego udziału, jak o nim pisano, nie powstała przez lata żadna gazeta lub periodyk. Uzyskał nawet przydomek „król Jan IV". Zaczynał karierę w „Gazecie Lwowskiej", najżywotniejszym piśmie codziennym, które ukazywało się nieprzerwanie od 1811 do 1939 r. Był redaktorem i współtwórcą takich pism, jak: „Dziennik Mód Paryskich" — pierwszy poważny periodyk literacki we Lwowie, „Gazeta Narodowa", „Dziennik Literacki". Do jego zasług należy uwolnienie sceny polskiej od zależności od teatru niemieckiego w 1871 r., gdy został jej dyrektorem, i założenie lwowskiej szkoły dramatycznej.

We Lwowie działali też: Walenty Chłędowski (1797—1846) — twórca pierwszych lwowskich periodyków, założyciel „Haliczanina" (1830), noworocznika będącego manifestem lwowskich romantyków; Józef Dunin-Borkowski (1809—1843) — wybitny znawca i tłumacz literatury antycznej Grecji i gospodarz jednego z pierwszych inteligenckich salonów literackich we Lwowie; jego brat Leszek (właśc. Aleksander 1811— 1896) — autor słynnej „Parafiańszczyzny" i belwederczyk Seweryn Goszczyński (1801—1876). Poeta i geograf Wincenty Pol (1807—1872) stworzył tu swe „Pieśni o ziemi naszej", a Kornel Ujejski (1823—1897) pisał żałobny „Chorał". We Lwowie spotykali się w restauracji „Pod Tygrysem" lub w kawiarni teatralnej Lewakowskiego młody Walery Łoziński (1837—1861) z wybitnymi sławami ówczesnego powieściopisarstwa: Józefem Dzierzkowskim (1807—1865), Janem Zachariasiewiczem (1825—1906), Zygmuntem Kaczkowskim (1825—1896). To właśnie w jednej z tych kawiarni doszło do bójki między Łozińskim a Dobrzańskim, zakończonej sławnym na cały Lwów pojedynkiem w 1860 r., w którym Łoziński dorobił się pierwszych blizn. W rok później w kolejnym pojedynku z Karolem Cieszewskim (1833—1867), redaktorem obrazoburczej „Czytelni dla Młodzieży", młody, zaledwie 24-letni twórca „Zaklętego Dworu" i „Czarnego Matwija" stracił życie. Ze Lwowa pochodził również Mieczysław Romanowski (1843— 1863) — ostatni romantyczny poeta epoki, który zginął w powstaniu styczniowym. Z jego to poematu pochodzi nazwa całego literackiego ruchu młodych — Przedburzowcy.

Sławy miastu przysparzali również „ludzie naukowi": polonista i filolog Antoni Małecki (1821— 1913), który przyczynił się do polonizacji Uniwersytetu Lwowskiego; Antoni Słowikowski, słynny w całej Europie okulista; Józef Supiński (1804—1893), jeden z pierwszych na ziemiach polskich ekonomistów, uznawany za prekursora polskiego pozytywizmu; Hiacynt Łobarzewski (1818—1862) — biolog, twórca Ogrodu Botanicznego we Lwowie; Teodor Torosiewicz — chemik i aptekarz, pionier destylacji ropy naftowej, i bawiący też we Lwowie Ignacy Łukasiewicz (1822—1882) — twórca lampy naftowej. Ze Lwowem związany był Konstanty Pietruski (1811—1874), który założył w 1833 r. w majątku w Poclhorcach pierwszy w Europie ogród zoologiczny, gromadzący około 900 okazów rozmaitych zwierząt, oraz światowej sławy pszczelarz Julian Lubieniecki (1802—1862). Pierwszym dagerotypistą lwowskim był aptekarz Hipolit Augustyn Chołoniewski.

Niewątpliwie w tym środowisku rodził się trzon elity kulturalno-intelektualnej miasta i prowincji. Działalność literatów, dziennikarzy, naukowców i aktorów sceny lwowskiej najdobitniej pielęgnowała polskość w najtrudniejszej, przedautonomicznej epoce. To oni właśnie stymulowali życie intelektualne i kulturalne mimo wyraźnego wewnętrznego zróżnicowania środowiska.

Szacunek współczesnych jedni zdobywali ogromną wiedzą — jak bracia Borkowscy, inni pracowitością — jak ociemniały w końcu życia Karol Szajnocha, jeszcze inni energią i niekonwencjonalnością działań — jak Jan Dobrzański. Byli też i tacy jak Józef Dzierzkowski, znany birbant i lekkoduch, pierwowzór „cygana", który tworzył swe najlepsze powieści zwykle po nocnych hulankach, z wąsami grubo posmarowanymi amoniakiem.

Nie sposób przywołać tu wszystkich zasłużonych dla Lwowa postaci tej epoki. Przypomnienie jednych nazwisk każe wymieniać następne. Z postaciami tymi kojarzą się z kolei najróżniejsze fakty, które miały bezpośredni związek z dziejami miasta. Ileż faktów, drobnych wydarzeń i anegdot trwa na pożółkłych, archiwalnych kartach przez tyle lat trudno dostępnych i przemilczanych? Śmiem twierdzić, że największym bogactwem miasta nad Pełtwią byli zawsze ludzie, którzy je zamieszkiwali. Dziś, gdy bez obaw można przywołać przeszłość, należy wyciągnąć z lamusa zapomnienia całą historię miasta i czerpać z niej wiedzę, która najsolidniej może wesprzeć pamięć.

Wiele tak wybitnych osób uległo niemalże zapomnieniu. Wspomnienie choć kilku postaci z przeszłości Lwowa niech będzie skromnym pokłonem historii dla tych. którzy budowali świetność miasta, u jej progu.


Tekst pochodzi z tygodnika "Przekrój"

Materiał umieszczono za zgodą Redakcji. Wszystkie prawa zastrzeżone dla Redakcji tygodnika "Przekrój"

Powrót
Licznik

  Licznik