LWOWSKIE wspomnienia - czê¶æ.I

Na pocz±tku 1944 roku ojciec doszed³ do wniosku ¿e zachodni alianci nie bed± siê sprzeciwiaæ sowieckim planom zagarniêcia wschodnich po³aci Rzeczpospolitej i ¿e Lwów stanie siê czê¶ci± sowieckiego imperium.

Poniewa¿ nie mielimy zamiaru witaæ "wyzwolicieli" we Lwowie i zostaæ znowu obywatelami sowieckimi - wówczas nie by³o mowy o repatriacji - wiêc postanowilimy wyjechaæ do Kongresówki.

Stryj mieszka³ wówczas w Koñskich, dok±d przeniós³ siê ze dworu po licznych napadach rabunkowych zarówno przez zwyczajnych bandytów, jak i przez Gwardiê Ludowa, wiêc mielimy jakie takie zaczepienie. Chyba w lutym ojciec pojecha³ do niego i wynaj±³ nam mansardê - jeden pokój z dwoma niszami bez ¿adnych wygód - w tym samym domu gdzie stryj mieszka³ na parterze. Po powrocie do Lwowa ojciec wynaj±³ ma³± ciê¿arówkê, na któr± za³adowalimy kilka materaców, trochê rzeczy osobistych i gospodarskich, babciê, mamê, naszego spanielka Cziki i mnie. Sam ojciec wsiad³ do szoferki i ¿egnani przez brata, który zosta³ ¿eby zdaæ egzaminy na Politechnice, i nasz± wiern± kucharkê Haniê, wyjechalimy "w wiat".

Naszym pierwszym celem by³ Lublin. Po drodze bylimy parê razy zatrzymywani zarówno przez Niemców jak i polskich partyzantów.

W Lublinie rozstalimy siê z babci±, która zosta³a u kuzynów, ¿eby potem pojechaæ z wujem do Warszawy. To by³o nasze ostatnie po¿egnanie, bo wuj umieci³ j± w domu sióstr dla pañ "z towarzystwa", który to w czasie powstania zosta³ zajêty przez kozaków Kamiñskiego, którzy wszystkie staruszki zamordowali.

Nastêpnego dnia dobilimy do Koñskich i rozlokowalimy siê w naszej mansardzie, gdzie mieszkalimy do koñca wojny. Brat przyjecha³ do nas kilka miesiêcy pózniej, przed zajêciem Lwowa przez Sowietów.

W 1957 roku wyemigrowa³em do Stanów i po kilku latach otrzyma³em obywatelstwo amerykañskie. W 1971 roku zosta³em zwolniony z obywatelstwa polskiego, co wówczas by³o wskazane, szczególnie jak siê podró¿owa³o za ¿elazn± kurtynê.

W pocz±tku lat siedemdziesi±tych, w ramach swoich obowi±zków s³u¿bowych, by³em czêstym gociem w Moskwie. Czêsto mia³em ochotê pojechaæ do Lwowa, ale to nie by³o takie proste, bo wówczas na ka¿dy wyjazd z Moskwy trzeba by³o mieæ specjalne zezwolenie. Lwów nie by³ na szlaku turystycznym a takie podróze, szczególnie dla lwowiaków, nawet z amerykañskim paszportem, nie by³y mile widziane.

W 1978 roku mój brat przyj±³ zaproszenie Sowieckiej Akademii Nauk na cykl wyk³adów - in¿ynieria genetyczna - i znaj±c jego pochodzenie w³±czyli w jego trasê Kijów i Lwów. Poniewa¿ ja w tym czasie mia³em byæ na rozmowach w Moskwie a jego "opiekunem"  w czasie tej wizyty mia³ byæ jeden z moich dobrych klientów, wiêc zaplanowalimy ¿e pojedziemy razem. Niestety nasze plany siê w ostatniej chwili zmieni³y i mia³em do wyboru albo pojechaæ sam, albo zrezygnowaæ z wyjazdu. Wybra³em to pierwsze.

Poniewa¿ odradzono mi latania Aeroflotem, szczególnie na rejsach krajowych, wiêc z Moskwy polecia³em do Wiednia, potem do Budapesztu, sk±d by³ dobry poci±g do Moskwy przez Lwów.

W Budapeszcie by³y trudnoci z miejscami sypialnymi do Lwowa. Nie mia³em wielkiej ochoty na kuszetkê, ale postanowi³em sprobówaæ.

Na dworzec przyjecha³em wczeniej, ale poci±g ju¿ by³ podstawiony.  Zagl±dn±³em do kuszetki, ale to nie by³o zachêcaj±ce. Id±c wzd³u¿ poci±gu zobaczy³em wagon sypialny I klasy w relacji Rzym - Moskwa. By³ zachêcaj±cy. Zapyta³em konduktorki czy s± wolne miejsca. Odpowiedzia³a ¿e tak, tylko bardzo drogie i w twardej walucie i trzeba je za³atwiæ z kierownikiem poci±gu. Zna³azla kierownika który zainteresowa³ siê "amerykañcem" i przyst±pi³ do wypisywania biletu. Koszt by³ $5.00, wiêc oniemia³em. Da³em mu $10.00 i paczkê gumy do ¿ucia, która by³a dla nich rarytasem, pod warunkiem ¿e bêdê w przedziale sam - by³ dwuosobowy. Poszed³em na peron wydaæ moje ostatnie forinty i jak wróci³em zasta³em w moim przedziale drugiego pasa¿era, którego higiena osobista by³a nie do zaakceptowania.

Poszuka³em kierownika poci±gu, który sytuacje wyjani³ i zosta³em sam w przedziale. Tak rozpocz±³ sie mój powrót do Lwowa po 34 latach nieobecnoci.

Muszê przyznaæ ¿e mój przedzia³ by³ ca³kiem wygodny, ³ó¿ko ze wie¿± pociel± te¿, tak ¿e szybko zasn±³em. Obudzi³o mnie zatrzymanie siê poci±gu na granicy sowieckiej. Najpierw przysz³a stra¿ graniczna sowiecka, która zabra³a mi paszport. To by³o wówczas normalne, ale zawsze denerwuj±ce. Potem przyszed³ celnik który zacz±³ szczegó³ow± rewizjê. Trafi³ na moje pokwitowania z restauracji w Moskwie i go zatka³o. Jak mo¿na tyle pieniêdzy wydawaæ na jeden posi³ek. To znacznie wiêcej jak on zarabia³ na miesi±c. Musia³em mu t³umaczyæ ¿e inne s± ceny dla "inostranców". Zaczêto podnosiæ wagony i wymieniaæ zespo³y kó³, ¿eby dostosowaæ je do szerokich torów w Sowietach.

Po chyba godzinie przyszed³ pogranicznik i powiedzia³ ¿e muszê siê ubraæ i pój¶æ na stacje ¿eby odebraæ paszport. Spyta³em siê go naiwnie czemu mi nie przyniós³, kiedy z dworca oddalonego chyba z 2 km przyszed³. Moje pytanie pozosta³o bez odpowiedzi, wyjani³ tylko ¿e nie muszê wracaæ bo poci±g jak zmienia ko³a zatrzyma siê na stacji.

Nie by³o innej rady jak go pos³uchaæ. Po powrocie ze stacji przyszed³ do mnie przedstawiciel Inturistu - sowieckiego biura podró¿y - ¿eby mnie przywitaæ i powiedzia³ ¿e jak tylko przyjadê do Lwowa to przyjdzie po mnie przewodniczka i baga¿owy i zabior± do czekaj±cego samochodu, ¿eby zawie¶æ do hotelu.

Za wyj±tkiem Moskwy, gdzie przyje¿dza³o sporo cudzoziemców i gdzie nie by³o osobistych przewodników,  cudzoziemcy byli przywo¿eni oddzielnie, eskortowani do samolotów, a po przylocie i odprawie celnej odwo¿eni do hoteli w towarzystwie przewodnika - t³umacza. Jak pó¼niej opowiadano, w ten sposób mo¿na by³o ich pilnowaæ jednemu czlowiekowi ni¿ mieæ do obstawy kilku "kagiebeszników".

Muszê przyznaæ siê ¿e spodziewa³em siê wiêkszego podniecenia wje¿dzaj±c do Lwowa. Mo¿e moje czêste podró¿e mnie jako znieczuli³y, a mo¿e te lata roz³±ki zrobi³y swoje.  Pozatem nie mia³em tam nikogo, tylko nasze grobowce. Wyjecha³em jako 16 letni ch³opak a wróci³em jako 50 letni mê¿czyzna.

Tak jak obiecano, jak tylko zatrzyma³ siê poci±g wsiad³a pulchna ale ³adna przewodniczka (mówi±ca p³ynnie po angielsku) wraz z tragarzem i zabrali mnie bocznym wyjciem do czekaj±cej tam czarnej Wo³gi. Zapyta³a siê mnie czy chcia³bym mieszkaæ w "nowoczesnym hotelu Lwiw" -  na Pary¿u - tak nazywalimy plac za teatrem - czy te¿ w Inturiscie - dawnym Georga.

Wybra³em ten ostatni, z którego jako dziecko mia³em masê wspomnieñ. Budynek chyba nie by³ odnawiany od wojny, pokoje du¿e i ³adne, ale strasznie biednie, nawet jak na sowietów, umeblowane. Wszystkie ³azienki i ich wyposa¿enie pamiêta³y jeszcze czasy Franciszka Józefa.

Zaraz po umyciu siê - nie by³o ciep³ej wody - poszed³em dowiedzieæ siê jaki mam plan zajêæ. Okaza³o siê ¿e za godzinê by³a wycieczka po Lwowie prowadzona w jêzyku angielskim i niemieckim.

To by³o moje pierwsze zetkniêcie siê z miastem, nie licz±c wyjcia na Akademick± i Legionów przed hotelem. Lwów nie zmieni³ siê wiele z czasów jakie pamiêta³em. Jedynie to co dawniej wygl±da³o takie du¿e, skurczy³o siê. Mam na myli halê dworca kolejowego, Aleje Focha i Akademick±. Miasto by³o czyste, ale strasznie biedne i zaniedbane. Nowe budownictwo, którego w rodmieciu nie widaæ, typowo sowieckie. Hydranty, przykrywy kana³ów wszystko z napisami polskimi.

Trzeba przyznaæ ¿e przewodniczka mowi³a poprawnie, i po angielsku i po niemiecku. Natomiast tre¶æ by³a szokuj±ca. Znam historiê Lwowa i trudno mi by³o uwierzyæ jak j± zmienili. Sze¶æset lat polskiego Lwowa zginê³o.
¯eby to zrozumieæ odsy³am czytelników do obecnej ukraiñskiej webpage historia Lwowa oraz Lwów.

Niestety nie mog³em sobie pozwoliæ na wyra¿enie swojej opinii ani znajomoci prawdziwej historii Lwowa. Poniewa¿ ¿e nie pierwszy raz by³em w tej sytuacji, wiêc pozosta³o mi tylko, jak to siê mówi³o: "morda w kube³ i czekaæ lepszych czasów".

Po powrocie do hotelu dowiedzia³em siê jak obecnie kursuj± tramwaje - to by³a sobota - i pojecha³em na Cmentarz Lyczakowski odwiedziæ nasze groby. Pamiêæ mnie nie zawiod³a i min±³êm grób Konopnickiej, Zapolskiej, Próchnickich - to jest panieñskie nazwisko mojej ¿ony, choæ nie z tej samej rodziny - znalaz³em grób dziadka i prababki.

Grób siê zachowa³, bo w nim pochowana jest nasza kucharka Hania i jej siostrzenica. Ich to nazwiska s± widoczne jak i napis u szczytu: Grób Rodziny Trzywdar Rakowskich. Potem poszed³em szukaj±c grobu rodziców mojej babki, ale go nie znalaz³em. Pewnie go przekopali po 50 latach.

Potem poszed³em na Cmentarz Orl±t. Tego siê nie da okresliæ. Zbeszczeszczona ruina i mietnik. Porobi³em trochê zdjêæ, wszystko bardzo dyskretnie bo nie wiedzia³em czy kto mnie nie "pilnuje". W drodze powrotnej spotka³em kilku Polaków, z którymi razem wyszlimy z cmentarza mijaj±c grób Iwana Franko, który zosta³ przeniesiony na g³ówn± alejê.

Poniewa¿ to by³ czerwiec, d³ugie dni, wiêc pojecha³em na Rynek ¿eby odwiedziæ kilka muzeów i siê dowiedzieæ jaka jest nowa historia Lwowa.

Po powrocie do hotelu poszed³em na obiad do restauracji hotelowej. Jako¶æ potraw by³a pod znakiem zapytania, ale nie maj±c innego wyboru i bêd±c g³odnym mo¿na by³o zje¶æ. Spróbowa³em nawet mam³ygi, której jako dziecko nie cierpia³em, ale po tylu latach nawet mi smakowa³a.

Po obiedzie poszed³em na "Corso",  jakim jak dawniej by³a Akademicka i Legionów. T³umy  spaceruj±cych jak dawniej, sporo ³adnych kobiet, bo lwowianki zawsze by³y znane z urody, niezale¿nie czy to Polki czy Ukrainki, i taka przyjemna atmosfera wiosennego wieczoru.

Mimo ¿e moje hotelowe ³ó¿ko pozostawia³o wiele do ¿yczenia, spa³em jak kamieñ po butelce lwowskiego piwa, którego jako¶æ nie ró¿ni³a siê od innych piw sowieckich, co nie wymaga komentarzy.

Nastêpnego dnia - by³a to niedziela - zbudzi³o mnie wczenie s³oñce jakie na mnie pada³o, bo w pokoju nie by³o zas³on na du¿ych  oknach wychodz±cych na wschód. Na szczê¶cie by³a ciep³a woda, wiêc mo¿na by³o wzi±¶æ prysznic i pój¶æ "pohulaæ", jak to siê we Lwowie mówi³o. Najpierw poszed³em poogl±daæ nasze domy. Sta³y jak dawniej, nie malowane od czasu jak Mama je dawa³a malowaæ, ale balkony ca³e, brama te¿. Klatka schodowa te¿ nie malowana od wojny. Gdzie te kokosowe chodniki i lniane nak³adki, nawet nie wiem jak to siê nazywa³o, ale wygl±da³o zawsze tak elegancko. Zmieniona by³a konfiguracja sklepów i ich przeznaczenie. Nasz gara¿ by³ zamieniony na cze¶æ sklepu.

  Potem poszed³em na ¯elazn± Wodê, do VIII Gimnazjum, powrót przez Park Stryjski, w którym by³em ju¿ w czasie swojej tury poprzedniego dnia. Pomnik Kiliñskiego stoi tak  jak sta³. Jest te¿ i staw u wejcia, gdzie w 1933 roku z³ama³em nogê na nartach.
Wr
óci³em z parku chyba ulic± Pu³awskiego. Pamiêtam ¿e tam na rogu by³a pralnia chemiczna p. Zygalskiej, gdzie mama oddawa³a nasze rzeczy do czyszczenia i gdzie plisowano mamie spódnice czy suknie, co wówczas by³o w modzie. Zeszed³em Stryjsk± na ul. ¦w. Zofii, na "plac", gdzie Hania dokonywa³a zakupów, a w czasie wojny czasem wieczorem Niemcy pokazywali swoje "wochenschau"  - kroniki filmowe, bo wówczas nie chodzi³o siê do kina, gdy¿ "tylko winie siedz± w kinie". Pamiêtam, jak to po nieudanym l±dowaniu w Dieppe, poszlimy ogladaæ dziennik, w czasie którego kto krzykn±³: "budy podjecha³y, bêdzie ³apanka" - i my wszyscy w nogi. Do domu nie bylo daleko, ale jak to siê naprawdê skoñczy³o, to nie pamiêtam. Wiem jedno ¿e nigdy wiêcej tam nie chodzilimy.
Stas w Parku Stryjskim    

Przeszed³em z powrotem ko³o domu i  w górê ul. w. Marka - ulica by³a b. stroma, tak ¿e ojciec jak przyje¿dza³ na obiad, tam parkowa³ samochód bo wówczas móg³ zastartowaæ  "na pych" zje¿dzaj±c z góry bez obawy czy wóz "zaskoczy" u¿ywaj±c starter.

Tak doszed³em do ul. D³ugosza, gdzie by³ dom dziadków pomiedzy klasztorem i gimnazjum Bazylianek. Dom by³ niezmieniony, te¿ chyba nie malowany od czasów wojny. Nie wiem co siê sta³o z zakonem Bazylianek, a gimnazjum by³o standartowa sowieck± "dziesieciolatk±".

Potem spacer wzd³u¿ ogrodu botanicznego, w którym spêdzi³em dzieciñstwo i gdzie w czasie okupacji, pracuj±c w Instytucie prof. Weigla, moglimy spêdzaæ nasze przerwy w pracy. Z D³ugosza by³a ma³a uliczka, gdzie by³ pa³acyk hr. Starzeñskiego, przyjaciela mego wuja. Wówczas by³ tam jaki ¿³obek, czy co w tym rodzaju. Dalej w. Miko³aja. Z jednej strony by³ sklep "korzenny"  Olecha, gdzie mama kupowa³a; za wyj±tkiem kawy i cykori, które kupowa³a u Riedla ko³o katedry. Po lewej stronie stary budynek uniwerytetu, gdzie by³a katedra mikrobiologii UJK, a w czasie okupacji Instytut produkuj±cy szczepionkê przeciwko tyfusowi plamistemu pod egid± Oberkomando des Heres, który dawa³ dobre papiery chroni±ce przed wywozem na roboty do Niemiec. Obok uniwersytetu by³ nasz parafialny kocio³ w. Miko³aja, gdzie rodzice brali lub a my bylimy chrzczeni. W czasie mojej wizyty by³y tam magazyny.

Potem przez pl. Fredry, ale bez pomnika (pomnik znajdujê siê we Wroc³awiu) na ul. Lelewela, do szko³y w. Józefa Braci Szkolnych w. Jana de la Salle. Szka ta by³a wówczas chyba jakim technikum, ale gdy pózniej rozmawia³em z jedn± ze stra¿niczek w muzeum, dowiedzia³em siê ¿e to by³a wczeniej normalna szko³a, któr± ona tam ukoñczy³a.

Wróci³em na Akademick±  i w restauracji, któr± babcia lubi³a - nazywa³a siê chyba Popularna, by³a przychodnia dentystyczna. Nie pamiêtam co by³o w cukierni Zalewskiego, ani w jego sklepie. Ten sklep przypomnia³ mi ranek 22 czerwca 1941 roku, kiedy to, zaraz po napadzie Niemców na ZSSR, zebra³em wszystkie swoje pieni±dze, po¿yczy³em resztê od brata, i poszed³em na zakupy. To by³a niedziela, wiêc wiêkszo¶æ sklepów by³a zamkniêta, za wyj±tkiem w³anie "Gastronoma" w sklepie Zaleskiego. Ludzie jeszcze siê nie zorientowali ¿e zaczê³a siê wojna, by³ wczesny ranek, wiêc t³oku nie by³o. Kupi³em papierosy, ró¿nego rodzaju konserwy i tak wyda³em wszystkie pieni±dze i dumny wróci³em do domu, gdzie przygotowywano siê do przyjcia Niemców. Nie spodziewalimy siê, ¿e zajmie to im ponad tydzieñ, w czasie którego Sowieci zd±¿yli wymordowaæ wszystkich wiê¼niów w Brygidkach. Niemcy, ¿eby nie byæ d³u¿ni, w 3 dni po wkroczeniu zd±¿yli zamordowaæ 40 profesorów uniwersytetu i politechniki.

Po drugiej stronie ulicy Akademickiej by³o Kasyno Literacko-Naukowe, którego sta³ym bywalcem by³ nasz ojciec. Bêd±c w 1959 roku w Dallas, poszed³em do, wówczas bardzo znanej wród smakoszy w Stanach, restauracji Old Varsovie. Muszê powiedzieæ, ¿e by³a imponuj±ca. Nie pamiêtam kto by³ jej w³acicielem, ale kierownikiem sali by³ Polak, który by³ kelnerem w Kasynie we Lwowie. Jak powiedzia³em mu swoje nazwisko, rozczuli³ siê bardzo i powiedzia³ ¿e "pan in¿ynier" by³ jego ulubionym klientem, którego zawsze chcia³ sam i jak najlepiej obs³u¿yæ. Spotkalimy siê nastêpnego dnia na lunchu i wspominaniu starych dobrych czasów we Lwowie.

Potem min±³em dawn± "Tyliczkow±", dom Szprechera, przed wojn± najwy¿sz± kamienicê we Lwowie. Chyba w nastêpnym domu by³a kawiarnia Weltza, gdzie chodzili nasi rodzice. Obok by³ sklep sportowy Scota i Paw³owskiego, gdzie zawsze by³y interesuj±ce wystawy z najnowszym sprzêtem sportowym. ¯ona pana Paw³owskiego by³a dentystk± i jedn± z naj³adniejszych lwowskich pañ, jak i pózniej ich córka.

Nastêpny dom to Bank Hipoteczny, gdzie pamiêtam jak z mama chodzi³em, gdy spieniê¿a³a kupony po¿yczki amerykañskiej. ¯eby pój¶æ w stronê katedry obecnie trzeba by³o przej¶æ przejciem podziemnym. Pamiêtam ¿e po drugiej stronie ulicy by³ "Trójk±t w Kole" i albo Bata albo Delka i chyba Rappaport. Kaplica Boimów by³a zamkniêta, ale otwarta by³a katedra, gdzie wst±pi³em. Msza siê akurat koñczy³a. Potem przeszed³em Rynek i poszed³em do katedry Ormiañskiej, gdzie zawsze chodzilimy na rezurekcje, po których normalnie dostawa³em zapalenia gard³a i wielkanoc spêdza³em w ³ó¿ku. Katedra by³a zamkniêta i znajdowa³ siê w niej chyba magazyn. Pó¼niej poszed³em na ulicê chyba Skarbkowsk±, której nazwy nie jestem pewny. Chodzi³em tam w czasie okupacji do handlówki. Nia poszed³em na Wa³y Hetmañskie ¿eby zobaczyæ Kino Atlantyk, gdzie by³ w czasie okupacji zorganizowany koncert, na który mielimy pój¶æ, ale zosta³ odwo³any na znak ¿a³oby po upadku Stalingradu. Potem poszed³em do Teatru Wielkiego i na "Pary¿", ¿eby zobaczyæ Hotel Lviv. Jak siê spodziewa³em, by³ to typowy sowiecki hotel, w jakich stale musia³em mieszkaæ w Moskwie. Zrobi³em wiêc dobry wybór, szczególnie je¿eli chodzi o lokalizacje. Wróci³em Wa³ami, mijaj±c dawn± "czarn± gie³dê", gdzie przed wojn± mo¿na by³o kupiæ i sprzedaæ walutê po lepszej cenie ni¿ w banku. Potem na rogu Kasa Galicyjska ze swoim charakterystycznym gmachem. Dalej 3 Maja ko³o Banku Gospodarstwa Krajowego, mijaj±c po drodze sklep, który w czasie okupacji by³ sklepem papierniczym z wystaw± licznych piór Pelikana i ró¿nymi innymi "cudami". Nied³ugo po otwarciu mia³ tabliczkê na drzwiach z napisem "Nur fuer Deutsche".

Potem spacer przed uniwersytetem, parkiem Pojezuickim, poczt± g³own± i powrót ulic± Kopernika, której nazwy chyba nie zmieniono, obok pa³acu Poniñskich, który to przed wojn± by³ zamieniony na biura Polminu, a w czasie okupacji sowieckiej na pa³ac pionierów. Potem sklep Bujaka zawsze ze licznymi fotografiami. Obok sklep Izykowskiego, którego syn by³ lunatykiem i chodz±c po gzymsie zosta³ zbudzony i spad³ zabijaj±c siê. Mia³ ³adny grobowiec, a opowiadanie o tym wypadku by³o dla mnie zmor±, podobnie jak pogrzeb lotnika, który zgin±³ pod lawin± i którego trumna, umieszczona na kad³ubie samolotu, jecha³a na cmentarz. Jak tylko te dwa przypadki sobie przypomina³em, to nie mog³em zasn±æ.

Na rogu Kopernika i Legionów by³o wejcie do pasa¿u Mikolascha, który Niemcy zbombardowali, i nigdy nie zosta³ otworzony. Tam oprócz licznych sklepów by³o kino Ton, gdzie pokazywali dwa filmy ze cenê jednego, i by³y to przewa¿nie filmy kowbojskie. Przy koñcu pasa¿u by³o drugie kino, mo¿e Uciecha, ale nie jestem pewny. Tam chyba by³em na swoim pierwszym filmie, ale pó¼niej nigdy tam nie chodzilimy.

Wracaj±c do ulicy Kopernika, tam by³a na pierwszym piêtrze, chyba wzorowana na paryskiej, Cafe de la Paix. Nigdy tam nie by³em i chyba mia³a ona z³± opiniê, bo jak o niej mówiono, to zawsze robiono jakie dziwne miny.

Dalej by³a Galeria Mariacka, gdzie kiedy ojciec mia³ swoj± firmê, a pó¼niej by³o kilka eleganckich sklepów i  salon samochodowy. W pobliskiej okolicy, ju¿ nie bardzo pamiêtam gdzie, by³ sklep modniarski, gdzie mama kupowa³a kapelusze. To by³a d³uga procedura i ja musia³em siedzieæ i czekaæ, nudz±c siê przy tym. Ale by³ wybór: albo pój¶æ z mam±, albo zostaæ w domu. Wybiera³em to pierwsze. Bli¿ej hotelu by³ nocny lokal, nazywa³ sie chyba Oaza.  Nigdy tam nie by³em i s³ysza³em o nim tylko od rodziców. Przechodz±c ko³o niego skusi³em siê ¿eby zobaczyæ jak wygl±da. By³a to obecnie typowa sowiecka restauracja z bardzo pod³ym jedzeniem, które spróbowa³em. Obok, przed wojn±, by³ sklep z walizkami Rappaporta. Pamiêtam doskonale w³acicielkê, która by³a wysoka,  gruba i wyglada³a jakby mia³a do siedzenia przymocowan± walizkê. A mo¿e to by³y dzieciêce imaginacje? W czasie okupacji w tym sklepie by³ punkt sprzeda¿y propagandy niemieckiej jak flagi, ksi±¿ki i afisze. Pamiêtam na wystawie by³ wielki afisz z napisem po polsku: "zamiast miêsa, szczura sieka, brudnej wody da do mleka, rozczyn ciasta z robakami ugniatany jest nogami" i odpowiedni rysunek antysemicki.

Po takim ca³odziennym spacerze by³em wykoñczony. Niestety ciep³ej wody znowu nie by³o. Obiecali ¿e bêdzie w nocy. Odpocz±³em trochê i poszed³em na obiad, tym razem do piwnicy hotelu gdzie by³ dansing. Poniewa¿ by³em sam, dosadzili mnie do sto³u gdzie siedzia³ Ukrainiec z Brazylii, który, bêd±c lekko pod gazem, pia³ hymny pochwalne na temat "radianskoj Ukrainy" do której wraca³, bo mia³ do¶æ Brazylii.  To wszystko nie by³o mi³e. Stara³em siê jak najszybciej zje¶æ, pój¶æ na "corso" i spaæ. W niedzielê by³o mniej ludzi, ale noc by³a liczna i z przyjemnoci± pospacerowa³em. To by³ okres kiedy nie by³o jeszcze bandytyzmu i mo¿na by³o wieczorami spokojnie pospacerowaæ.

W poniedzia³ek wczenie wsta³em i po niadaniu poszed³em jeszcze na spacer. Spotka³em du¿± wycieczkê umundurowanych wschodnich Niemców, którzy pilnie zwiedzali miasto, robili zdjêcia i s³uchali "nowej" historii Lwowa. Jak wróci³em, moje rzeczy by³y ju¿ w samochodzie i odjecha³em na dworzec. Tym razem by³ miejscowy poci±g do Przemyla. Wiêkszo¶æ podró¿nych jecha³a do miejscowoci po³o¿onych przed granic±, a tylko kilku podró¿nych jecha³o do Polski. Jak tylko poci±g ruszy³, zjawi³ siê kierownik poci±gu chc±cy kupiæ odemnie dolary. Nie dochodzi³o do niego, ¿e nie mam ochoty na ¿adne nielegalne transakcje, ani ¿e nie potrzebuje rubli, bo wyje¿dzam z ZSSR.

Jak siê okaza³o, ca³a ekipa poci±gu ¿y³a z handlu. Kupowali w Pewexie w Przemylu, podczas godzinnego postoju, koreañskie chustki przetykane imitacj± z³ota, które potem po wielokrotnej cenie sprzedawali we Lwowie. Ich najwiêkszym problemem by³y trudnoci w zakupie dolarów.

Jak tylko wjechalimy do Przemyla, pokazali siê Polscy taksówkarze szukaj±cy pasa¿erów. Ceny, jakie ¿±dali, by³y wysoce wygórowane, bo liczyli ¿e przyjezdni nie orientuj± siê w polskich cenach. Zreszt± zaraz po przyje¼dzie by³ poci±g popieszny do Warszawy, na jaki mia³em ju¿ bilet, i na którym by³em oczekiwany na dworcu w Warszawie.

Tak sie skoñczy³a moja pierwsza wizyta we Lwowie.

Stanis³aw Szybalski
Punta Gorda, FL 33950
Prawa autorskie zastrzezone
1999