STANISŁAW SŁAWOMIR NICIEJA

Dzieje budowy i unicestwienie cmentarza Obrońców Lwowa.
Część I

(Fragment książki)
Po trzytygodniowych listopadowych bojach 1918 roku okaleczone i częściowo jeszcze oblężone miasto stopniowo zaczynało wracać do normalnego życia. Obok wypalonych i podziurawionych pociskami elewacji budynków najbardziej widomymi pozostałościami niedawnych walk były małe cmentarzyki i pojedyncze mogiłki z drewnianymi krzyżami, przy których gromadzili się ludzie modlący się, palący znicze, świeczki, składający kwiaty. Najliczniejsze skupiska grobów znajdowały się przy szkole Sienkiewicza, w parku Jezuickim i Stryjskim, w ogrodzie przed Politechniką oraz przy Szkole Kadeckiej.

Już w pierwszych dniach grudnia 1918 roku zrodziła się idea założenia osobnego cmentarza lub kwatery na Łyczakowie dla poległych w bojach o miasto. Idea ta nawiązywała do uświęconej dziesięcioleciami tradycji lwowskiej - były wszak na cmentarzu Łyczakowskim otaczane szczególnym kultem zwarte kwatery powstańców listopadowych z 1830 i styczniowych z 1863 roku. Na obrzeżach miasta przez pierwsze miesiące 1919 r. toczyły się boje, a liczba poległych ciągle rosła. Nie można więc było ograniczyć się tylko do kwatery na cmentarzu Łyczakowskim bądź Janowskim, lecz należało stworzyć osobną nekropolię b odpowiednio rozległej przestrzeni. Zarząd miasta pod przewodnictwem prezydenta Józefa Neumanna zdecydował się ostatecznie wydzielić część gruntów, które wykupił od sióstr Benedyktynek ormiańskich, a które stanowiły przedłużenie cmentarza Łyczakowskiego na pochyłym zboczu schodzącym uskokami w kierunku Pohulanki, Czy zdawano sobie wówczas sprawę, że będzie to nekropolia niezwyczajna i w bogatej historii Lwowa zajmie wyjątkowo ważne miejsce? Wybór wertepowatego zbocza zdaje się zaprzeczać takiej hipotezie.

W dniach 18-22 IV 1919 r. odbyła się likwidacja cmentarzyka w ogrodzie Politechniki 1. Ekshumację i przewiezienie zwłok na Łyczaków przeprowadził zarząd szpitala przy współudziale wojskowego pogotowia pogrzebowego. Nowo tworzony cmentarz Orląt na peryferiach Lwowa zapełniał się szybko i w miarę jego rozrostu zaczęły pojawiać się nieprzewidziane trudności. Przede wszystkim teren okazał się w górnej części piaszczysty, a w dolnych partiach przechodził w litą skałę. Kilkuset mogiłom, które usytuowano na stromym stoku pagórka, nie wzmocnionym rzędami murów oporowych, groziło stopniowe ześlizgiwanie się w dół, zwłaszcza po ulewnych deszczach. Z kolei w czasie suszy, zważywszy że w, okolicy nie było wcale studzien, na mogiłkach wysychała wszelka roślinność, wniwecz obracając zabiegi rodzin, które zdobiły groby swych bliskich. Stąd też w pierwszych-miesiącach istnienia cmentarza w prasie lwowskiej pojawiały się alarmistyczne artykuły o "robiącym przykre wrażenie" miejscu pochówku bohaterów Lwowa oraz nawoływania, by zarząd miejski zajął się grobami "dzieci naszych, które porwane szlachetnym zapałem z golą ręką rzuciły się na najeźdźcę i w nierównej walce poległy"2.

W jednym z pierwszych reportaży, jaki ukazał się o tej nekropolii, czytamy: "Ni tam zieleni, ni kwiatka jednego, jeno białe krzyże drewniane, -a na nich tabliczki mające głosić sławę bohaterów. Tabliczki te zaś często bardzo smutne, gdyż zamiast nazwiska widnieje tam słowo: -"Nieznany". I ciągną się długimi szeregami maleńkie mogiłki naszych cichych bohaterów3.

Ukrywający się pod kryptonimem S.B. dziennikarz "Kuriera Lwowskiego" proponował, ażeby oddać opiekę nad grobami młodzieży szkolnej, a wówczas "uczniowie i uczennice, rywalizując w szlachetnym współzawodnictwie, zmieniliby ten surowy dziś koszarowy cmentarz w najpiękniejszy ogród"4. Wiele było tego typu amatorskich propozycji. Aby jednak to miejsce zamienić w jeden z najpiękniejszych zakątków Lwowa - jak to się stało w latach trzydziestych - trzeba było mieć koncepcję opracowaną przez specjalistów, profesjonalistów, skupić wokół niej przedsiębiorczych społeczników, zgromadzić na jej realizację odpowiednie fundusze. Tu chwała należy się ludziom, którzy stworzyli organizację do opieki nad grobami obrońców Lwowa i cel swój konsekwentnie przez dwadzieścia lat realizowali.

W lipcu 1919 r. z inicjatywy Marii Ciszkowej, żony lekarza, której 18-letni syn Tadeusz śmiertelnie ranny pod Zborowem zmarł 19 czerwca w czasie przewozu do szpitala lwowskiego, założono towarzystwo Straż Mogił Polskich Bohaterów (dalej SMPB). 27 sierpnia pod przewodnictwem ks. kapelana Józefa Panasia, który opracował statut tej organizacji, odbyło się pierwsze zebranie informacyjne, "Celem Straży Mogił Polskich Bohaterów - czytamy w notatce prasowej z tego posiedzenia -jest utrzymanie grobów w porządku, a nadto ozdobienie lwowskiego Cmentarza Bohaterów, urządzenie . ścieżek, zasadzenie drzew, zaopatrzenie krzyży w trwałe napisy itp. Apel Straży do społeczeństwa wywoła niezawodnie ofiarność na ten cel. Datki przyjmuje redakcja "Kuriera Lwowskiego"5.

Do najbardziej ofiarnych organizatorów i działaczy SMPB należeli: żona prezydenta Lwowa Kazimiera Neumannowa (przewodnicząca do 1934 r.), Wanda Mazanowska (od 1934 r. przewodnicząca Olga z Truszkowskich Zakrejsowa, Zofia Nędzowska, gen. Walerian Czuma, Aniela Aleksandrowiczówna, Jan Chlamtacz, baronowa Lena Jorkaschowa, dr Władysław Kubik, płk Czesław Mączyński, Henryka Malarska, Antoni Nestarowski, Adolf i Mieczysława Nechajowie, Michał Łużecki, ks. Józef Panaś, Emilia Szczerbańska, Teofila z Wolfów Kapłońska oraz Kornel Makuszyński - znakomity propagator i piewca czynu Orląt.

W pierwszą rocznicę wybuchu walk o Lwów 1 listopada 1919 roku na nowo utworzonym cmentarzu odbyła się msza żałobna. Celebrujący ją arcybiskup Józef Bilczewski wygłosił patriotyczne kazanie.
Pozyskawszy do SMPB wiele osób ofiarnych i pracowitych, zabrano się energicznie do dzieła. Pierwszy projekt uporządkowania terenu cmentarnego opracował dr Władysław Kubik (1881- 1928), były dyrektor szkoły ogrodniczej w Zaleszczykach6. Uznał on, iż w pierwszym rzędzie należy uformować na zboczu tarasy, a piaszczyste i kamieniste wyboje przykryć specjalnie tu przywiezioną żyzną glebą, następnie podciągnąć pod cmentarz sieć wodociągów, wytyczyć alejki i wysadzić je ozdobną roślinnością, głównie tujami i płożącymi się krzewami.

Początki cmentarza Obrońców Lwowa

Wojna polsko-bolszewicka i zagrożenie Lwowa przez konnicę armii Budionnego spowodowało przerwanie robót przy formowaniu tarasów. Rannych, którzy marli w szpitalach lwowskich, grzebano w pośpiechu. Wprowadziło to na cmentarz wiele chaosu i skomplikowało realizację planu, "Od samego początku - wyjaśniał dr W. Kubik, gdy mnie wezwano do ozdabiania cmentarza, byłem przeciwny grzebaniu na nagim stoku i dążyłem do zrobienia tarasów obok schodów (prowadzących do prowizorycznej kaplicy drewnianej - S.S.N). Niestety, wojna bolszewicka, przerwała te prace, a gdy nie było miejsca na groby dla nowych krwawych ofiar, z konieczności grzebano na nie wyrównanych stromiznach7.

Z rozmachem do prac na formującym się cmentarzu Obrońców Lwowa przystąpiono jesienią 1920 r. i z początkiem wiosny 1921 roku. SMPB, której przewodziła wówczas Kazimiera Neumannowa, zorganizowała wiele narad i posiedzeń, w których uczestniczyły czołowe osobistości miasta, m.in. arcybiskup Józef Bilczewski, kurator Stanisław Sobiński, brygadier Czesław Mączyński, były namiestnik Galicji prof. Leon Piniński, księżna Sapieżyna. Początkowo myślano też o wzniesieniu Kaplicy Orląt w ogrodzie Politechniki, w miejscu gdzie był prowizoryczny cmentarzyk. Patetyczną odezwę do społeczeństwa, aby składać datki na ten cel, podpisało m.in. trzech arcybiskupów lwowskich, kilku generałów, profesorowie Politechniki i Uniwersytetu, pisarze, dziennikarze i politycy lwowscy8. Ostatecznie zdecydowano, że w ogrodzie Politechniki stanie symboliczny pomnik, a Kaplica Orląt powinna być usytuowana na nowo tworzonym cmentarzu. I na ten cel przekazano pokaźną sumę z datków społecznych.

14 IV 1921 r. na posiedzeniu komitetu Straży Mogił Polskich Bohaterów Kazimiera Naumannowa poinformowała, że "w niedalekiej przyszłości ma być sprowadzonych do Lwowa około 18 wagonów granitu śląskiego, który był ongiś przez rząd pruski przeznaczony na budowę pomnika na cześć niemieckiego zwycięstwa9. Teraz granit ma być oddany do dyspozycji twórców cmentarza Orląt. Pomoc wojska w przetransportowaniu głazów zaoferował gen. Zieliński. Na tym samym posiedzeniu postanowiono poszerzyć obszar pod planowany cmentarz i zakupić od sióstr benedyktynek ormiańskich kolejną parcelę na Pohulance. Wyasygnowane zostały fundusze na zakup u barona Brudnickiego dużej ilości sadzonek kwiatów i roślin znoszących niskie temperatury, którymi następnie obsadzono przeważnie groby obrońców nie mających rodzin we Lwowie. Podjęto też działania, aby przy wsparciu towarzystw naftowych, mogących przekazać bezpłatnie rury, założyć wodociąg, gdyż bez wody nie wyobrażano sobie utrzymania grobów w należytym stanie.

Najważniejszym postanowieniem tego posiedzenia było rozpisanie wśród architektów konkursu na ogólną koncepcję urządzenia cmentarza. Ministerstwo Kultury i Sztuki dla zwycięzcy wyznaczyło nagrodę wysokości 40 tysięcy marek polskich10. Zainteresowanie konkursem było duże, zważywszy iż Politechnika Lwowska miała na wydziale architektury liczną kadrę naukową na poziomie europejskim.

Na konkurs wpłynęło pięć projektów. Jak to bywa w zwyczaj u, nazwiska autorów nie były znane członkom jury przed otwarciem kopert, na których widniały jedynie godła. Kilka tygodni wcześniej prof. Witold Minkiewicz zwiedzał ze studentami Wydziału Architektury skromnie wyglądający wówczas cmentarzyk Orląt i zachęcał ich do udziału w zapowiedzianym konkursie. W gronie tym był Rudolf Indruch, słuchacz V roku.

19 X 1921 r. "Kurier Lwowski" podał sensacyjną wiadomość, iż konkurs na urządzenie cmentarza Orląt wygrał posługujący się godłem "Białe Róże" student Politechniki Rudolf Indruch, w czasie walk o Lwów ciężko kontuzjowany. Fakt, że laureatem został nie jakiś znany, wybitny architekt, lecz przygotowujący się do egzaminu dyplomowego student, wywołał wśród fachowców pewne zakłopotanie i sceptycyzm. Zarzucano projektowi zbytnią śmiałość i rozmach. Mówiono, że jego wykonanie będzie zbyt kosztowne i dopiero wnuki doczekają się realizacji tej wizji artystycznej. Dziwiono się, gdy niezamożny autor postanowił przekazać swoje honorarium na konto budowy cmentarza.

Często zdarza się, iż dzieło w jakiś irracjonalny sposób przerasta twórcę. Tak też się stało w tym przypadku. Wielokrotnie zachwycano się urodą Indruchowskiej koncepcji łyczakowskiego Campo santo, a pomysłodawcy poświęcano zazwyczaj kilka zdawkowych słów. Wiedziano o nim tak mało, że w dotychczasowej literaturze mylono nawet daty jego życia. Oddajmy mu sprawiedliwość i przywołajmy sylwetkę tego niezwykłego żołnierza-architekta.

Rudolf Indruch

Rudolf Indruch urodził się 7 II 1892 r. we Lwowie. Jego matką była Czeszką, a ojcem Słowak, Jan Indruch (1860-1912), który po służbie wojskowej w armii austriackiej osiadł we Lwowie, gdzie podjął pracę jako urzędnik pocztowy, a później listonosz. Indruchowie mieszkali pod Wysokim Zamkiem przy ul. Św. Wojciecha 9, w kamienicy Wiktora Świsterskiego (1873-1928). Mieli dwóch synów - prawnika Antoniego (1889-1943) i Rudolfa, który ukończył Wyższą Szkołę Realną, mającą swą siedzibę przy ul. Kubali (późniejsze I Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika). Rudolf był młodzieńcem uzdolnionym artystycznie. Malował obrazy, grał na skrzypcach. Zachował się m.in. jego obraz przedstawiający dom rodzinny przy ul. Św. Wojciecha.

Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości, co nastąpiło w 1911 lub w 1912 roku i zbiegło się ze śmiercią jego ojca, rozpoczął studia na Wydziale Architektury Politechniki Lwowskiej. Studiował z licznymi długimi przerwami, w sumie dziesięć lat. Dezorganizację w jego uporządkowane życie wprowadziła wojna. Wiadomo, iż był oficerem rezerwy "armii austriackiej w randze nadporucznika saperów i na froncie przeszedł ciężkie zapalenie płuc. Nie udało się ustalić kiedy i w jakich okolicznościach wstąpił do szeregów Wojska Polskiego. Brał udział w walkach o Lwów w listopadzie 1918 roku i później w wojnie polsko-radzieckiej. Musiał wy- kazać się w bojach dużą ofiarnością, gdyż otrzymał Krzyż Obrony Lwowa i inne odznaczenia. W 1919 roku był porucznikiem. w pułku Strzelców Lwowskich, stacjonującym przy ul. Jabłonowskich.

Z wojny wyniósł bardzo poważną kontuzję - przestrzelone płuca. Po trudach zdobycia Skniłowa i Sokolnik nabawił się ponownego zapalenia płuc oraz gruźlicy i odtąd już niszcząca choroba poczęła systematycznie trawić jego wątły organizm", Mimo to pozostał jeszcze czas jakiś w służbie wojskowej i dopiero w 1922 roku w randze kapitana opuścił żołnierskie szeregi, by oddać się spokojniejszej pracy. Złożył egzamin dyplomowy i objął obowiązki asystenta w Katedrze Rysunków Zdobniczych i Dekoracji Wnętrz przy Wydziale Architektury Politechniki Lwowskiej. Praca ta odpowiadała jego talentowi i była zgodna z jego zamiłowaniami. "Biegły w rysunku, świetny kolorysta - czytamy w artykule pośmiertnym w "Słowie Polskim'> - twórczym zmysłem kompozycyjnym obdarzony artysta-dekorator świetnie umiał podpatrywać wartości zdobnicze form przyrody i wyzyskiwać je do celów sztuki. Kompozycje jego są bezpośrednie, szczere i oryginalne. Prace Indrucha wystawione w zeszłym roku (1926 - S.S.N.) w lwowskim Salonie Towarzystwa Sztuk Pięknych zyskały pochlebną ocenę krytyki12.

W 1922 roku Rudolf Indruch ożenił się z Jadwigą Sikorską (1887-1977)13 i zamieszkał w domu teściów przy ul. Wojciecha 4. Oprócz malarstwa interesował się bardzo architekturą. Twórczość Indrucha w zakresie kompozycji architektonicznych nie mogła się jednak odpowiednio rozwinąć, gdyż okres jego działalności zawodowej przypadł na czas spowodowanego wojną zupełnego prawie zaniku ruchu budowlanego. Miał jednak w swym dorobku kilka projektów obiektów mieszkalnych i wojskowych, które zgłaszał na konkursy.

Fenomen Indrucha zabłysnął niestety na krótko w 1921 roku, kiedy to ku zaskoczeniu wszystkich ten schorowany student przedstawił najpiękniejszy i najśmielszy projekt urządzenia cmentarza Obrońców Lwowa. Zadanie było trudne, zwłaszcza że trzeba było uszanować położenie istniejących grobów i zaadaptować dotychczas wykonane prace. To. co wydawało się największą przeszkodą - nierówność i pochyłość terenu - Indruch w swej koncepcji zamienił w niezwykle oryginalny układ cmentarza na tarasach, uwypuklających piękno zbocza schodzącego faliście w dół. Projekt Indrucha przewidywał stworzenie głównego wejścia na cmentarz Łyczakowski od Pohulanki. Tędy miała przebiegać szeroka aleja wysadzana strzelistymi drzewami, zamknięta bramą wejściową ujętą w stylu klasycznym i zwieńczona na szczycie rzeźbą wielkiego kamiennego orła garnącego pod swoje skrzydła młode orlęta. Od bramy, w głąb cmentarza prowadzić miały trzy szeregi kamiennych schodów ku trzem półkolistym tarasom grobów. Tarasy te, otoczone niskim żywopłotem sklamrowanym murowanymi słupkami, stanowić miały zwartą całość. W środkowej części stanąć miał monumentalny pomnik w formie łuku triumfalnego z kolumnadą (12 kolumn doryckich połączonych architrawem) tworzącą półkole zamknięte dwoma przysadzistymi pylonami- Na szczycie łuku triumfalnego miała znajdować się dużych rozmiarów rzeźba rycerza opartego na mieczu. Po bokach bramy umieszczone były dwa wielkich rozmiarów lwy kamienne, trzymające w łapach tarczę z herbem Lwowa i napisem: "Zawsze wierny" - "Tobie Polsko". Za łukiem triumfalnym usytuowane miały być katakumby i rotundowa Kaplica Orląt.

Pracy nad realizacją tego projektu Indruch oddał całą swą wiedzę, talent i wysiłek woli, by przy pomocy niewielkich funduszy doprowadzić swój ' pomysł do możliwych wyżyn artystycznych. Wykonał też projekt pomnika poległych na Persenkówce. Prace prowadził bezinteresownie i jak już wspomniano, nawet nagrodę konkursową oddał do dyspozycji stowarzyszenia Straży Mogił Polskich Bohaterów, które materializowało projekt. "Tutaj widać - czytamy w artykule pośmiertnym o Indruchu - charakter człowieka pozbawionego wszelkich cech egoizmu, pełnego poświęcenia dla idei, ofiarnego nawet kosztem zdrowia i życia. Chciał popiołom Obrońców Lwowa dać godną przystań. Nie przeczuwał jednak, ze i sam tak prędko w tej przystani spocznie. Zgasł w sile wieku, mając 35 lat. Społeczeństwo straciło w nim piękny typ idealisty, sztuka - rokujący najlepsze nadzieje talent twórczy o silnej indywidualności, współpracownicy i koledzy niezwykle uprzejmego, zgodliwego i uczynnego towarzysza. Młodzież, której hojnie swą wiedzę i talent oddawał - żywy przykład godny naśladowania14.

Pogrzeb Rudolfa Indrucha odbył się 27 I 1927 r. z krypty oo. Bernardynów. W kondukcie szło liczne grono profesorów Politechniki Lwowskiej, z rektorem Otto Nadolskim na czele, przedstawiciele Związku Asystentów Politechniki, Straży Mogił Polskich Bohaterów, delegacja Związku Obrońców Lwowa i liczne zastępy publiczności. Po wyniesieniu zwłok z krypty Bernardynów chór Politechniki odśpiewał' Beati mortui. Na cmentarzu Obrońców Lwowa zmarłego architekta pożegnali prezes Związku Obrońców Lwowa płk Karol Baczyński i przewodnicząca SMPB Kazimiera Neumannowa. Spoczął w kwaterze XXI, nr grobu 1938, w pobliżu tzw. "domku ogrodnika". Ta część cmentarza została po drugiej wojnie światowej zniszczona najszybciej, po prostu zajeżdżona samochodami.

Cmentarz Obrońców Lwowa wyróżniał się na tle innych europejskich nekropolii wojennych niezwykłą różnorodnością nagrobków i budowli sepulkralnych. Na tysiącach cmentarzysk wojskowych, którymi Europa pokryła się po pierwszej wojnie światowej, dominowała swoista monotonia. Całymi kilometrami ciągnął się las drewnianych bądź kamiennych krzyży, już w samym założeniu podobnych do siebie, jak mundury wojskowe tych, którzy spoczęli obok siebie w równych rzędach na ostatniej swej zbiórce. Klasycznym przykładem jest tu jeden z największych cmentarzy wojennych z okresu pierwszej wojny światowej w Łambinowicach, a spośród mniejszych w Strzegomiu na Dolnym Śląsku.

Rudolf Indruch poszedł inną drogą. Był przeciwnikiem monotonii. Uważał, że dla obrońców Lwowa należy stworzyć panteon noszący w sobie wszelkie cechy monumentalności, a który jednocześnie urodą swą wyzwalałby swoisty magnetyzm chęci przebywania w tym miejscu. Warto tu jeszcze raz mocno podkreślić, że Indruch znakomicie wykorzystał położenie - łagodnie schodzące w stronę Pohulanki zbocze wzgórza - sytuując w najwyższym punkcie cmentarza okazałą kaplicę, a nieco niżej katakumby, a jeszcze niżej kolumnadę, łuk sławy i koncentrycznie schodzące groby.

Złamanie pewnych wyobrażeń, jak powinny wyglądać cmentarze wojenne, wywołało ostry sprzeciw i polemikę prasową. Przeciwnicy projektu Indrucha atakowali głównie pomysł z katakumbami i domagali się plebiscytu: "Kto za, a kto przeciw katakumbom". Twierdzili, że ,,projektodawców i Komitet [Straży Mogił Polskich Bohaterów - S.S.N.} należy powstrzymać. Jest to bowiem nieszczęsna mysi wybudowania katakumb dla "najbardziej zasłużonych"15. Uważali, że bohaterstwa i oddania życia za ojczyznę nie można wartościować, a wyróżnienie niektórych poległych pochówkiem w katakumbach mogłoby sugerować wprowadzenie podziału na mniej lub bardziej zasłużonych bohaterów.

W sporze tym bardzo znacząca i można rzec arbitralna była wypowiedź powszechnie szanowanego "rarańczyka", księdza kapelana Józefa Panasia. "Nie lubię - pisał ks. Panaś - dziennikarskiej polemiki. Jednak dwa artykuły umieszczone w "Kurierze Lwowskim^, a to Handel grobami i Grobowa komedia zmuszają mnie do tego jako założyciela Straży Mogił Polskich Bohaterów, który wprawdzie teraz stoi z dala od stowarzyszenia, ale zawsze nim się interesuje. Artykuły te wyrządziły Straży Mogił bardzo ciężką, a niczym nie uzasadnioną krzywdę. W roku 1921, a więc cztery lata temu z górą, został rozstrzygnięty konkurs ogłoszony z inicjatywy Straży Mogił przez Koło Architektów we Lwowie w sprawie urządzenia Cmentarza Orląt. Wybór padł na plan inż. Indrucha. Plan ten został uznany za bardzo piękny i dobry, także przez prof. Szyszko-Bohusza, restauratora Wawelu. Zawiera on jako rozwiązanie stoków między kaplicą a cmentarzem katakumby, które nie są więc pomysłem "poczciwych dobroczyńców", ale częścią konsekwentnie przeprowadzonej budowy cmentarza według raz przyjętego planu. Kto tam będzie leżał, stanowiąc łącznik między kaplicą a resztą cmentarza, jest rzeczą właściwie zupełnie obojętną, a w każdym razie nie zostanie on bohaterem I klasy przez to, że rodzina chce go tam umieścić, ani przez to, że Związek Obrońców Lwowa postanowił umieścić w katakumbach reprezentantów poszczególnych odcinków i formacji biorących udział w walce o Lwów, tudzież pierwszej i drugiej odsieczy.

A więc wyciąganie wniosku z tego, że ta lub inna rodzina pragnie umieścić swego poległego syna w katakumbach i składa znaczną ofiarę na te katakumby tak samo nie jest kwalifikowaniem poległego do I lub II klasy bohaterów, jak nim nie jest umieszczenie nawet najwspanialszego pomnika obok zwykłego jodłowego krzyżyka, który ma oznaczać grób największego nawet bohatera, choć nim jednostkowo nikt się nie zajmuje, bo Straż Mogił zajmuje się budową cmentarza jako całości, a całość ta po doprowadzeniu do końca będzie wiekopomnym i wspaniałym dziełem, któremu z pewnością nie zaszkodzi ludzka złośliwość ani też złośliwe artykuły powstałe wskutek braku należytych informacji"16.

Po pewnym czasie spory zanikły. Plan budowy cmentarza realizowany był konsekwentnie. Nie broniono rodzinom wznoszenia pomników na grobach ich najbliższych według indywidualnych projektów. Na cmentarzu Obrońców Lwowa według ogólnej koncepcji Indruchowskiej było miejsce na zindywidualizowanie poszczególnych nagrobków. Stąd też można było tam spotkać częstokroć stojące obok siebie nagrobki granitowe, piaskowcowe, żeliwne i drewniane.

Realizacja projektu Indrucha rozpisana była na wiele etapów. Rozpoczęto od budowy kaplicy mszalnej, pod którą kamień węgielny poświęcił 26 VI 1922 r. ks. kanonik Dziędzielewicz w obecności m.in. gen. Józefa Hallera, brygadiera Czesława Mączyńskiego i wiceprezydenta Lwowa Marcelego Chlamtacza. Przemawiając w czasie tej uroczystości, wiceprezydent powiedział m.in.:
"Dla ojców, dziadów i pradziadów naszych niezawodną busolę stanowiła myśl o ojczyźnie niepodległej zaklęta w cudną szatę przez arcymistrzów poezji polskiej. I spełniły się na koniec marzenia kilku pokoleń. Wolność zdobyliśmy krwią naszych braci i dzieci. Nie żądają oni hołdu za swoje czyny, oni obowiązek swój tylko spełnili, nie czekają słów pochwalnych za swe bohaterstwo, ono było szlachectwem ich duszy. Czekają oni natomiast, co poczniemy z ich spuścizną: czy z wolności okupionej ich życiem korzystać będziemy umieli. Wiekopomne zdarzenia, które upamiętni Kaplica Obrońców Lwowa, jest uderzającym objawem żywotności naszego narodu. Następne pokolenia krzepić nim będą wiarę i otuchę do dalszych poczynań dla dobra ogółu i narodu". Uroczystość zakończył apel Kazimiery Neumannowej o ofiarność na rzecz rozpoczętego dzieła oraz Rota odśpiewana przez chór "Echo"

Zamierzona budowa obliczona była na wysokie kwoty. Zdobycie tak wysokich sum, idących w setki tysięcy dolarów, nie było rzeczą łatwą, lecz ofiarność polskiego społeczeństwa, pozostającego pod wrażeniem krwawych walk Orląt Lwowskich o miasto, była imponująca. Szczególnie rodzice nie szczędzili funduszy, aby swym nieodżałowanym dzieciom wznieść pomnik, którym zachwycać się będzie w przyszłości Europa. Dla przykładu, by nie przeciążać tekstu zbyt drobiazgowymi danymi, podam tylko najbardziej hojnych ofiarodawców; firmy "Budulec" Wimmer - Radziwiłł - Zeleński darowały cegłę na budowę kaplicy i murów oporowych, inż. Hintzinger ofiarował granit, Ministerstwo Spraw Wojskowych - 500 kilogramów brązu, okucia i drzwi dała firma Gustawa Pammera ze Lwowa, zarząd miasta polecił zbudować tarasy kamienne z własnych kamieniołomów.

Imponująca była również ofiarność członków Zarządu SMPB. Dość wskazać, że lokal towarzystwa z własnych funduszy utrzymywała Wanda Mazanowska, pokrywając koszty światła, opału, telefonu itp. Bez wynagrodzenia pieniężnego pracował sekretariat pod kierunkiem Olgi Zakrejsowej, a później Ludwiki Białoskórskiej i Zofii Nędzowskiej. Każdy zebrany grosz szedł na materiały budowlane- Pracami budowlanymi kierowali bezpłatnie architekt Antoni Nestarowski i inż. Michał Łużecki, a wspomagali ich inżynierowie Zygmunt Harland, Tadeusz Karasiński, Witold Minkiewicz i Antoni Olszewski. Nad stroną artystyczną wznoszonych budowli czuwali rzeźbiarze Juliusz Beltowski i Jan Nalborczyk oraz inż. Witold Doliński. Oszczędzano przez to dziesiątki tysięcy złotych (ówczesna relacja l dolar - 5 zł 18 groszy).

Duże dochody przynosiły też wydawnictwa SMPB w postaci ilustrowanych albumów i przewodników, a wśród nich słynny album Semper Fidelis z siedmiuset zdjęciami z walk o Lwów, który dziś jest znakomitym materiałem źródłowym dla historyków i absolutnym białym krukiem w kolekcjach bibliofilów. Książki te wydawała własnym kosztem Wanda Mazanowska, długoletnia członkini i prezeska SMPB. Wydawnictwa te zakupiło na polecenie kuratorów wiele szkół. Liczne egzemplarze trafiły do Ameryki. Innymi źródłami dochodów SMPB, przeznaczonych na budowę cmentarza, były organizowane przez członków towarzystwa widowiska patriotyczne w teatrze i na wolnej przestrzeni, np. Kościuszko pod Racławicami na polach Jazłowieckich, loteria fantowa, wieczory literackie. Urządzane były zbiórki na ulicach miasta, podczas których w roli kwestarzy występowali powszechnie znani we Lwowie obywatele, sprzedawano w dnie zaduszne przy bramach cmentarza znicze, świeczki, kwiaty, szarfy i chorągiewki. Kolportowano widokówki, emblematy i znaczki do klap marynarek. Do najbardziej ofiarnych działaczy SMBP, oprócz już wymienionych, należeli również: gen. Tadeusz Sulimirski, Adolf i Mieczysława Nechayowie, Anna Rzepecka, Zofia Stadnicka, Roman Nikodemowicz, Julia Petrykiewiczówna, Bronisława Widtowa, Józefa Reichebergowa.

Matka Boska i maleńki Jezus stawiający pierwsze kroki (rzeźba L.A. Drexlerówny; znajdowała się w kaplicy Obrońców Lwowa) Umiejętność wyzwolenia ofiarności społecznej przez Zarząd SMPB spowodowała tak znaczny napływ funduszy, że Indruchowska wizja cmentarza Orląt mogła być zrealizowana. W 1924 roku pod kierunkiem inż. Kazimierza Weissa ukończono budowę kaplicy, którą 28 września tego roku poświęcił arcybiskup Bolesław Twardowski. W uroczystości wzięli udział weterani powstania styczniowego, legioniści, obrońcy Lwowa, generalicja polska z Władysławem Sikorskim - ówczesnym ministrem spraw wojskowych, duchowieństwo i niezliczone rzesze mieszkańców Lwowa, głównie młodzieży. W kaplicy na ołtarzu umieszczono piękną figurę Matki Boskiej i stawiającego pierwsze kroki maleńkiego Jezusa według projektu bodaj najgłośniejszej wówczas polskiej rzeźbiarki Luny Amalii Drexlerówny (1882-1933). Przeniesienia z gipsowego modelu w piaskową kompozycję dokonał lwowski rzeźbiarz Andrzej Albrycht (1878- 1937). 30 maja 1925 r- na tle potężnego muru oporowego odsłonięte Pomnik Lotników Amerykańskich.

(cdn.)


1 Kurier Lwowski", 17 IV 1919, nr 107, s. 5.
2 Tamże, 4 VIII 1919, nr 212, s. 5.
3 Na Cmentarzyku Obrońców Lwowa, "Gazeta Poranna", 28 VIII 1920, nr 5405, -s. 7.
4 Zob. "Kurier Lwowski", 101X1921, nr 213, s. 2. s
5 Tamże, 28 VIII 1919, nr 236, s. 3- Zob. też. E. Szczerbańska, W imię prawdy o akcji opieki nad grobami bohaterów, "Dziennik Polski" (Lwów), 22X11936, nr 325,s. 6.
6 Kubik zmarł przedwcześnie na zapalenie ucha wewnętrznego, Nekrolog, "Słowo Polskie", 5 IV 1928, nr 95, S. 8; List córki dr W. Kubika - Krystyny Laskownickiej do autora z 2.XI.1989 r. z Krakowa.
7 W. Kubik, Cmentarz Obrońców Lwowa. "Kurier Lwowski", 10.IX.1921, nr 213, s. 2.' Zob. też "Kurier Lwowski", 22 X 1920, nr 257, s. 5.
8 Sprawa budowy kaplicy Orląt, "Kurier Lwowski", 14.XI.1919, nr 311, s. 4; Pomnik "Kaplica Orląt" - odezwa,tamże, 12 V 1920, nr 11.7, s.4
9< "Kurier Lwowski", 15 IV 1921, nr 88, s.5.
1010 Walne Zgromadzenie SMPB, "Kurier Lwowski",
14.I.1921, nr 11, s. 6. W tej relacji podano, że Komitet czyni starania, aby przewieźć do Lwowa z Poznania około 4 wagony granitu, który miał być wykorzystany przy budowie pomnika na cześć niemieckiego zwycięstwa w Wielkopolsce. Zob. też "Kurier Lwowski", 15.IV.1921, nr 88, s. 5. 27.IV.1921 r. "Kurier Lwowski" podał natomiast, że "do Lwowa nadeszło 8 wagonów granitów ze Świecia na Pomorzu, które użyte będą do budowy kaplicy i katakumb". Przewóz z dworca automobilami organizował ks. Józef Panaś.
11 Dane do biogramu R. Indrucha zaczerpnąłem z: Lwowskie Okręgowe Państwowe Archiwum (dalej LOPA), księgi cmentarza Łyczakowskiego pola nr 62, pozycja 205. Wykorzystałem także: iniormacje z listów Pana Andrzeja Brodeckiego z Zabrza do autora z 29.X.1988 i 28.I.1989 oraz Pana Bogusława Sęka z Krakowa, nekrologi R. Indrucha, "Słowo Polskie", 26.I.1927, nr 205, s. 3; tamże, 27.I.1927, nr 26, s. 9; "Gazeta Poranna" 28.I.1927, nr 8024, S. 4; "Wiek Nowy", 27.I.1927, nr 7678, s. 10.
12 W.S. (Wilhelm Skrzyczyński}, Rudolf Indruch, "Słowo Polskie", 29.I.1927, nr 28, s. 9. Stanisław Machniewicz, omawiając w "Kurierze Lwowskim" z 8.V.1921, nr 108, s. 2 wystawę Związku Studentów Architektury Politechniki Lwowskiej, wymienia z nazwiska Rudolfa Indrucha, Józefa Różyskiego, A. Mierzyńskiego, Z. Sawczyńskiego, J. Rogowskiego, B. Wmdrausza i pisze: "U każdego z wymienionych artystów widać wiele usiłowań w odnajdowaniu tajemnic piękna i harmonii w dawnych zabytkach".
13 Jadwiga Sikorska była siostrą Zdzisława Sikorskiego (1876-1941), emerytowanego pułkownika Wojska Polskiego, zamordowanego przez NKWD w lwowskich Brygidkach.
14 "Słowo Polskie", 29 I 1927, nr 28, s. 9.
15 W sprawie mogil obrońców Lwowa, "Kurier Lwowski", 21 V 1925, nr 116, s.3. Zob. też. "Gazeta Poranna", 27 V 1925, nr 7431, s. 3.
16 Ks. J. Panaś, W sprawie Straży Mogił Polskich Bohaterów, "Gazeta Poranna", 15.V.1925, nr 7420, s. 5.

Copyright © 1990 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Wrocław.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót

Powrót
Licznik